Czym może być przemęczony student?
Na pewno pisaniem magisterki, sesją, ilością tekstów do przeczytania i
przygotowania na zajęcia, ilością godzin spędzonych nad notatkami, na uczelni,
w bibliotece (nie daj Boże!)… Buhahaha a tak serio najczęściej zmęczeni jesteśmy,
bo po prostu za dużo śpimy, jemy instant żarcie, mamy za dużo wolnego czasu i
źle go organizujemy, co w rezultacie nas rozleniwia, demotywuje i po prostu nic
nam się nie chce. Ot co!
A wiecie czym najbardziej jesteśmy
zmęczeni? IMPREZOWANIEM!!! Tak – właśnie tak i wcale nie chodzi mi o zmęczenie
fizyczne! Mentalnie jesteśmy zmęczeni tym, że ciągle jesteśmy na tym samym
etapie życia – imprezownia przez 5 lat – WTF? Zdajemy sobie z tego sprawę po 5 latach. Ba! Niektórzy nawet w ciągu tych 5 lat potrafią się
cofnąć o miliony galaktyk wstecz. Jedni wcześniej, inni później zaczynają
cierpieć na syndrom przemęczonego studenta.
Czym się on objawia? Najczęściej
frustracją i niezadowoleniem ze swojego obecnego życia. Uważamy, że do niczego się
nie nadajemy, nie osiągnęliśmy nic, nie mamy celu w życiu, pomysłu na siebie,
kasy, poważnego związku, pracy – ogólnie life sucks!
Wtedy najłatwiej nam albo usiąść i zacząć jeszcze bardziej narzekać i truć dupę innym, albo przeleżeć problem – bo
mi się tak strasznie nic chce – lub też ponownie rzucić się w imprezowy wir
zapomnienia.
Tak jak na kaca najlepsza jest praca, tak na syndrom przemęczonego
studenta najlepsze są zmiany!
Zmień miasto, otoczenie, uczelnę, towarzystwo, zacznij
rozwijać zainteresowania, zrób to o czym zawsze marzyłeś, napisz w końcu
porządne CV i zacznij szukać tej wymarzonej pracy! Zmień status swojego związku, zrób coś szalonego,
postaw na siebie, wyjdź z cienia ze swoimi pomysłami – po prostu rusz do
przodu!
Syndrom przemęczonego studenta jeżeli jest w porę wykryty i
przejdzie się pomyślnie terapię szokową (uświadomienie sobie stanu swojej
beznadziejności!) staje się przejściem do nowego etapu życia, w którym nie
bawią nas już pijackie melanże, a zaczynają bawić bardziej kreatywne eventy,
spotkania w gronie dobrych znajomych czy tematyczne party.
Syndrom przemęczonego studenta dla jednych jest kopem
motywacyjnym od życia dla innych gwoździem do trumny życia.
Tak jak każdego, mnie także dopadł syndrom przemęczonego studenta, w porę wykryty. Aktualnie zajawiona jestem bardziej kreatywnymi
formami rozrywki – eventami z klimatem. Na dzisiejszy sobotni wieczór wybrałam dość
nietypową, cykliczną imprezę – znaną w Brukseli jako jedną z najlepszych, która
odbywa się tylko raz w miesiącu – ANTITAPAS – nic wam to nie mówi? Mi na razie
jeszcze też nie…
mała poprawka: Antitapas :)
OdpowiedzUsuńTylko co zrobić, jak już sobie uświadomimy, że owy syndrom posiadamy, a i tak nie możemy się zmobilizować do działania?? :P
OdpowiedzUsuńCiekawy tekst i trafne spostrzeżenia :)
Jedni potrzebują więcej czasu inni mniej, żeby się z niego otrząsnąć. Jeszcze inni potrzebują wsparcia bliskich - są różne reakcje i różne bodźce, które pomagają! Jedno jest pewne - trzeba chcieć! Bo założyć ręce i powiedzieć, że mi się nie chce jest łatwo...
OdpowiedzUsuńA samo słowo "działanie" kojarzy się wszystkim z ruchem - dlatego trzeba wstać, ruszyć się i pobudzić swoją wyobraźnie - może odnowić stare, zaniedbane zainteresowania/pomysły na siebie, na życie lub poszukać nowych!