BLOG

2 czerwca 2015

Kiermash Kraków Główny - podsumowanie tragów mody



6 powodów by odwiedzić targi mody

Po ponad półrocznej przerwie wracam do okazjonalnych wyjazdów na targi mody. Zaczęłam od tych najbliższych sercu i domowi w Krakowie. To był strzał w dziesiątkę. Już pierwszego dnia targów bardzo miło zaskoczyły mnie jedne z pierwszych, zagranicznych klientek, które oczarowane kobiecością moich projektów wróciły następnego dnia po kolejne projekty. 

Oczu niecieszyć nie mogłam, kiedy zobaczyłam, że moją moda interesują się nie tylko młode kobiety, ale także te dojrzałe, które bardzo trafnie potrafiły doceniać mój styl i kunszt pracy. 

Serce moje urosło do gigantycznych rozmiarów, gdy jako niemy świadek obserwować mogłam reakcje i proces zakupowy jednej z klientek. Przechodząc alejami Kiermashu, obserwując innych wystawców oraz przechodniów zauważyłam kobietę przede mną w bardzo ciekawej i znajomej narzutce capuccino... Wyminęłam ją i obracając się za siebie byłam już pewna, że to właśnie moja kamizelka MIDIVEST capuccino, a sama zainteresowana zmierzała w niej do przymierzalni, gdzie czekały na nią koleżanki. Zatrzymując się nieopodal, nierozpoznana przez klientkę mogłam nasłuchiwać przebiegu procesu podejmowania decyzyji zakupu. W połowie rozmowy uniesiona na skrzydłach pochwał i komplementów wróciłam na swoje stanowisko przed klientką, by lada chwilę później sfinalizować sprzedaż. 


Miejsce, w którym możesz się zainspirować

Inspiracji na weekendowych targach mody nie brakuje. 115 wystawców, a każdy ma swój pomysł na siebie. Odzież, obuwie i akcesoria - część bardziej praktyczna, a część zdecydowanie artystyczna - jak w powiedzeniu: "Dla każdego coś dobrego!". Mieszanka stylów, jaką czasem prezentowali losowo rozstawieni obok siebie projektanci potęgowała high level polskiej mody niezależnej. W dzisiejszym świecie oryginalnie ubrani ludzie, prezentowani w modowych magaznych sięgają właśnie po projekty niezależnych projektantów. Dobrze znane marki, wpisujące się w ogólnie akceptowany dress code czy bezpieczny kanon to czyste lenistwo i łatwizna. Młodzi, niezależni projektanci z chęcią opowiadają o swoich inspiracjach, dzielą się swoimi pomysłami i doradzają w kompletowaniu całego setu.

Inspirowanie nie znaczy ściąganie, zżynanie czy powielanie pomysłów, a takie sytuacje też mają miejsce na modowych eventach. Sami zżynający bez żadnej krępacji podchodzą do stanowisk i na bezczla robią zdjęcia. Im mówimy stanowcze NIE!


Nowe znajomości

Tragi modowe to nie tylko sprzedaż projektów i promocja marki. Większą część czasu spędzamy w otoczeniu targowych sąsiadów, z którymi mamy często wspólne zainteresowania i cele. Najczęściej to zabawni i rozmowni ludzi z pasją. Znajomości zawarte na targach nieraz są zaczątkiem późniejszej przyjaźni, wymiany informacji i wiedzy branżowej, mogą okazać się nowymi możliwościami... 


Nie tylko o sprzedaż chodziło

Targi mody to nie trzecioosobowa sprzedaż. Przede wszystkim to bezpośredni kontakt z samym projektantem i twórcą. Możliwość "na żywo" poznania tego, co autor miał na myśli! Za towarem/projektem odrazu stoi człowiek, który sprzedaje Ci część siebie - swoje dziecko. W zamian oczekuje, że je zrozumiesz i docenisz. Nie chodzi o nachalną sprzedaż, a rozmowę, inspirację czy zachętę. Otwarcie "nowych drzwi" i możliwości dla Ciebie. Weekndowe targi mody to miejsce, w którym przekonasz się, że problem "Nie potrafię nic fajnego znaleźć!" - nie istnieje! Te projekty i produkty mówią same za siebie, a ich twórcy i projektanci są ich najlepszymi ambasadorami! O czym przekonałam się otrzymując po evencie od swoich klientek czy też przyszłych klientek maile z treścią: "(..) Podczas naszego spotkania byłam zainteresowana spódnicą, którą miała Pani na sobie, tą biało-czarną, przepiękną(...)"


Pomysł na ciekawe popołudnie

Targi śniadaniowe były drugim powodem, dla którego warto było odwiedzić Kiermash. Zapachy, które wodziły za nos, widoki, które rozkochiwały nasze oczy oraz chwila wytchnienia, w której mogliśmy zaspokoić nasze zmysły przepyszną, smerfową muffinką, francuskimi macarons, bezgultenowym torcikiem czy bardziej wyrazistą masalą bądź klasycznym burgerem. 

Curry up tym razem ujęło moje serce swoim butter chicken. Butter chicken to niezwykle aromatyczne i wyraziste danie, jak na indyjską kuchnię przystało. Na Kiermashu niczym na stołówce serwowane z olbrzymiego voka. Intensywny zapach pobudzał zmysły projektantów i odwiedzających od samego włączenia palnika. I ja dałam się zwieść, a swój apetyt zaspokoiłam przystępnie ostrym butter chicken, lekko zneutralizowanym przez ryż i zieloną pietruszką. Ten zapach i smak, na samą myśl do dziś pobudzają moje ślinianki. 





Natura sroki

Jak u każdej sroki bywa, wszystko co się świeci musi być moje. Od pierwszego spojrzenia zakochałam się w bransoletce LuAna z białej, włoskiej skóry ze strukturą węża. Owijana na trzy razy, z trzema pozłacanymi blaszkami, które idealnie komponują się z moim zegarkiem i letnią opalenizną na ciele. Historia opowiedziana przez samą projektantkę nt. pozyskiwania skóry na bransoletki, pomysłów na ich wykonanie i stylizacyjne propozycje umocniły tylko wartość tej bransoletki w moich oczach i pobudziły żądze: "Muszę ją mieć!".   




Coś więcej niż targi...

Powód, dla które warto było odwiedzić Kiermash to z pewnością architektura Dworca Głównego Kraków. W pamięci obraz ten miałam przyciemniony widokiem stałych bywalców tego miejsca, mury przesiąknięte nieprzyjemnym zapachem oraz niesprzyjające otoczenie. W targowy weekend spędziłam, chyba pierwszy raz w życiu, 16 godzin na krakowskim dworcu i to z wielką przyjemnością! Spacerując po wszystkich zakamarkach dworca delektowałam się zaklętą w nich magią architektury, zdobień w postaci pozłacanych, bardzo okazałych żyrandoli czy oryginalnie tłoczonych, metalowych poręczy. Przed oczami miałam tysiące różnych historii podróżujących...





2 komentarze: