BLOG

15 marca 2015

Sukienki - kochać je czy nienawidzić?




Nie wiem czy od zawsze tkwiło to w mojej podświadomości i automatycznie uruchomiło się z procesem projektowania i szycia czy też wygoda, komfort i świetny look, jaki dzięki nim osiągam wzbudziły moją sympatię i słabość do sukienek i spódnic. 

Od poprzedniego sezonu A/W'14/15' stało się to faktem, iż właśnie ta część garderoby zdominowała moją szafę. Z pewnością za sprawą dominujących w tejże kolekcji sukienek, których każdy pierwszy egzemplarz obowiązkową musiał znaleźć się w mojej szafie. 

Komfort i wygoda

Tak te dwa słowa stały sie dla mnie synonimem słowa sukienka i spódnica. Dodałabym jeszcze praktyczność, która pozwala mi nie myśleć całymi wieczorami nad "Co założyć na górę do ulubionych jeansów?" Sukienkę po poprostu wsuwam na siebie i voila wychodzę. Moje życie jest tak poukładne, że mam ściśle określony czas rano, jaki mogę poświęcić na przygotowanie garderoby, make-up i fryzury. Jakiekolwiek odstępstwa, przesunięcia nie wchodzą w grę, bo zaburzyłyby mój harmonogram dnia. Harmonogram to jedno, ale takie przeciągające się szafiane dywagacji nt. "Co do tego?" przede wszystkim zespółyby mój poranny nastrój i samopoczucie, a tym samym zmieniłyby moje nastawienie do ludzi i świata już na cały dzień! Wolę pokusić się i urozmaicić stylizację z sukienką o wierzchnie odzienie typu kamizelka, marynarka czy zgrabna kurteczka na wierzch, bo z regły zajmuje mi to 30 sekund i niedeterminuje  mojego wyjścia/pozostania z/w domu. 

Rajstopowa zmora

Boskie uczucie komfortu i wygody, jakie daje mi jednoczęściowa garderoba, potrafią mi odebrać rajstopy, które niestety są nieodłącznym elementem sukienki w sezonie jesienno-zimowym, a czasem nawet wiosennym. Sam sposób ich zakładnia nie należy do najprzyjemniejszych, nie wspominając już o obinżonym komforcie podczas chodzenia i skończywszy na uciskającej brzuch górnej gumie.  Okropieństwo! A do tego brak w nich jakiekolwiek estetyki. Aseksualność bijąca od rajstop, które wyglądem przypominają babcine pantalony, najczęściej bardzo szybko ulegające przedarciu, co dla mnie stanowi głęboką rysę na kobiecym looku, a przede wszystkim na moim profesjonaliźmie w branży fashion&beauty. 1-milimetrowe oczko wprawia nas w zakłopotanie i krępuje podczas spotkania/wyjścia czy wizyty u znajomych.  


Pończoszane relanium

Z pierwszymi powiewamy wioesennego wietrzyku mogę poczuć pewną ulgę w tym temacie i ukoić zmęczenie w pończochach samonośnych, które każdej wiosny stają sie nieodłącznym elementem mojej garderoby. Komfort poruszania się zedycowanie podnosi się, a także estyka wyglądu rośnie. Pończochy pozwalają czuć się bardziej kobieco i sexi. Dodatkowym walorem estetycznym jest ich wykończenie - zamiast babcinych pantalonsów, najczęściej wykończane są pasem o wzorze koronki.

Doskonale wiemy, że i w tym zakresie branża idzie naprzód, a przede wszystkim wychodzi naprzeciwko naszym bolączkom i problemom. Niestety na mne rajstopy w spray'u nie sprawdziły się i są jedynie inną formą samoopalacza na nogi, nie dokońca trwałą, nieestetyczną, a przede wszystkim "nieczystą". Często przy jasnych sukienkach mogą mieć brązowe, plamiaste konsekwencje. Goło nogi sprawy też nie załatwiaj, bo częstokroć po zimie są blade, suche i nieatrakcyjne, a cieliste, opinające rajstopy z lycrą w ogóle nie istnieją w moim słowniku. Ten rodzaj rajstop miałam tylko raz na sobie w wieku 13 lat na akademii szkolnej. Już jako 13-latka czułam się w nich niekomfortowo, krępowały mnie i nie spełniały żadnej z potrzebnych mi funkcji (nie ogrzewały, nie uatrakcyjnaiały mojego wyglądu, a znajcząco wpływały na mój komfort fizyczny). Takie rajstopy to jest kalectwo i wyrządzanie sobie krzywdy, otrzymując w zamin sztuczny efekt, kiczowaty połysk, a przede wszystkim krępujące samopoczucie wywołane uciskiem gumy czy kiepskim dopasowaniu/osuwaniem rajstop podczas chodzenia. 

Takim rajstopom mówię nie, jedyną akceptowalną przeze mnie formą "rajstopowego kalectwa" są czarne kryjące rajstopy 60 den w okresie jesienno-zimowym, które przy dobrej jakości przypominają legginsy oraz czrane, kryjące pończochy 40den/20den w okresie wiosennym.


Zapraszam na mój Instagram



7 komentarzy:

  1. świetne sukienki

    http://iamemilias.tumblr.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś czułam się niewygodnie w spódnicach i sukienkach, chyba wydoroślałam i lubię sięj w takim bardziej kobiecym wydaniu. Próbuję nawet moją siostrę przekonać do sukienki, 'załóż chociaż dresową', ale twarda z niej sztuka. W każdym bądź razie sukienki są najbardziej kobiecym ubraniem, bardzo lubię! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim pozwalają nam się poczuć sexi - to chyba lubimy najbardziej etapować kobiecością!

      Usuń
  3. Oczywiście że kochać! Ja tam nie mam problemu z rajstopami chyba nawet wolę nosić sukienki z rajstopami niż bez :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak bez to tylko latem, może późną wiosną i z lekką opalenizną ;)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń